Wspomnienia Pielgrzymów do Rzymu

Już dużo czasu upłynęło od parafialnej pielgrzymki do Włoch. Może niektórzy już zapomnieli, że taka pielgrzymka się odbyła, albo jak było (chociaż takich wyjazdów szybko się nie zapomina :)). Z pewnością warto, żeby kto był, przypomniał sobie ten niesamowity czas, a kto nie był, by mógł choć wirtualnie odwiedzić wszystkie miejsca, w które udało nam się dotrzeć.
Być może kogoś ten tekst zainspiruje do wyjazdu! Prezentujemy wspomnienia państwa Małgorzaty i Tadeusza Wojciechowskich ze Słomiroga. Dziękujemy za spisanie i udostepnienie nam tych wspomnień i zapraszamy do lektury. Może ktoś jeszcze opisze swoje wspomnienia, do czego bardzo serdecznie zachęcamy.
17-18 września (Wenecja) – Pierwszy i drugi dzień pielgrzymki
Pielgrzymka do Włoch była naszym marzeniem. Nie mogliśmy się doczekać wyjazdu. Upragniony dzień 17 września 2016 nadszedł . Po Mszy Świętej o 4.45 wyjechaliśmy autokarem w grupie 55 pielgrzymów – w tym trzech księży oraz pani Wiola , która była naszą pilotką i opiekunką.
Zarówno Księża jak i Pani Wiola okazali się świetnymi Kompanami podróży. Przed nami była do przebycia daleka trasa.. Jechaliśmy przez Czechy i Austrię, gdzie podziwialiśmy cudowne górskie widoki. Po 15 godzinach jazdy (oczywiście z przerwami) dojechaliśmy do miejscowości San Stino di Livenza, gdzie w hotelu Al Barco mieliśmy pierwszy nocleg . Akurat trafiliśmy na uroczystości Dni Miasta San Stino di Livenza. Od Pani pilotki dowiedzieliśmy się, że we Włoszech często są organizowane takie imprezy na których bawią się wszyscy mieszkańcy. Oczywiście skorzystaliśmy z okazji i bawiliśmy razem z nimi.
Nie można opisać emocji jakie nam towarzyszyły w czasie Mszy w Bazylice konsekrowanej w 832 roku i gdzie znajdują się relikwie Św. Marka patrona Wenecji. Bazylika jest cudowna i nie będziemy jej opisywać bo żadne słowa nie są wstanie opisać jej piękna – trzeba ją zobaczyć. Ale nie omieszkamy wspomnieć o oprawie muzycznej w czasie Mszy Świętej.
Wenecja od połowy XVI wieku była jednym z najważniejszych ośrodków muzycznych w Europie. Uważano że piękna muzyka jest świadectwem potęgi miasta i każda uroczystość świecka i kościelna musiała być nią wzbogacana. Na takich uroczystościach uczestniczyły co najmniej dwa chóry i oczywiście zespoły instrumentalne. Nam się udało posłuchać takiej oprawy muzycznej, chociaż zapewne nie była tak efektowna jak w czasach świetności Wenecji.
Po Mszy Świętej przy wyjściu zrobił się duży tłok bo okazało się że wszyscy musieliśmy wychodzić po podestach bo wszędzie było dużo wody. Pierwsza myśl: chyba w czasie mszy musiała przejść burza z ulewą. Ale po wyjściu dołączyła do nas bardzo sympatyczna Pani przewodnik, Włoszka o imieniu Klara biegle mówiąca w języku polskim, która uświadomiła nas że jesteśmy świadkami przypływu i wtedy zalewana jest Bazylika i Plac Św. Marka. Dodała, także że nie wszystkim turystom udaje się zobaczyć przypływ a także późniejszy odpływ. Czuliśmy się wyróżnieni ;-).
Pani Klara wzięła nas na spacer po mieście, opowiadała w sposób barwny o historii Wenecji pokazując przy tym cudowne budowle : Bazylika i Plac Św. Marka, Dzwonnica Św. Marka, Prokuracje (Stara i Nowa), Pałac Dożów, Most Westchnień, Most Rialto i wiele innych. Dla odważnych przewidziany był przejazd gondolą po wodnych kanałach.
Pani pilotka „odważnych” zapewniła, że jeszcze nikt nie wypadł z gondoli i nie ma się czego bać – takie gadanie . Ale odważyliśmy się ! Nie ukrywamy, że było to dużym przeżyciem. Pan gondolier nas zabawiał śpiewem i opowieściami włoskimi, których i tak nie rozumieliśmy ale przytakiwaliśmy i udawaliśmy że wiemy o czym mówi. Byliśmy raczej skupieni na utrzymaniu równowagi bo gondola mocno przechylała się na boki. Później dowiedzieliśmy się, że każda gondola jest asymetryczna i musi być napędzana tylko jednym wiosłem i że gondolier musi mieć licencję, którą nie łatwo jest zdobyć ale łatwo można stracić za nieprzestrzeganie surowych nakazów. W Wenecji spędziliśmy cały dzień. Był czas na modlitwę, zwiedzanie, kawę i kupno pamiątek. Po całym dniu, zmęczeni ale zadowoleni udaliśmy się stronę hotelu Raffaello w miejscowości Gatteo a Mare.
Nocleg nad Morzem Adriatyckim. Na kolację oczywiście spaghetti – bardzo smaczne. Po kolacji krótki, wieczorny spacer po plaży przy pełni księżyca. Cudownie ! A co się wydarzyło nam podczas spaceru to pozostanie tajemnicą naszą i naszych znajomych z którymi zaprzyjaźniliśmy się podczas pielgrzymki. ( Jolu i Marku pozdrawiamy )
Rano pobudka, śniadanie i opuściliśmy hotel Raffello. W trzecim dniu pielgrzymki w planie mieliśmy dwie miejscowości: Loretto i Manoppello. Przed nami było około 380 km i w końcu dojechaliśmy do Loretto, które przywitało nas deszczem. Wchodząc dla miasta zwróciliśmy uwagę na masywne mury obronne. Loretto podczas II wojny światowej zostało wyzwolone przez żołnierzy polskich, którzy m.in. uratowali przed zniszczeniem miejscowe sanktuarium. Zdobycie Loreto to była część Kampanii Adriatyckiej. W pobliżu sanktuarium zlokalizowany jest polski cmentarz wojenny, na którym spoczywa 1080 żołnierzy z II Korpusu Polskiego. Cmentarz położony jest na zboczu, z którego rozpościera się piękna panorama. W skupieniu i w milczeniu modliliśmy się na grobami poległych rodaków.
Później skierowaliśmy się w stronę bazyliki, w środku której mieści się tzw. : Święty Domek- według legendy jest to Nazaretański dom Maryi, który został przewieziony z Nazaretu do Włoch przez rodzinę De Angelis. Po Sanktuarium oprowadzał nas polski zakonnik. W samo południe w Sanktuarium Matki Bożej uczestniczyliśmy we Mszy Świętej koncelebrowanej przez naszych księży.
Czas szybko uciekał a przed nami był jeszcze przejazd do Manoppello, gdzie dojechaliśmy około godziny 15.30. Zapewne nikt z nas nie zapomni samego podjazdu do Sanktuarium, położonego wysoko na górze, który przebiegał bardzo wąską, stromą i krętą drogą. Manopello leży w rejonie Abruzji, gdzie w sierpniu tego roku było duże trzęsienie ziemi i niestety wzdłuż tej krętej drogi poobsuwała się ziemia. Nasi kierowcy bardzo się natrudzili, żeby tak długim autokarem ( 14 metrów długości ) wyjechać na szczyt góry. Ich wysiłek został przez nas nagrodzony gromkimi brawami.
Nasz strach został nagrodzony tym co zobaczyliśmy w Sanktuarium. W oszklonej monstrancji znajdowała się przeźroczysta cienka tkanina bisior o wymiarach 17 cm x 24 cm na którym, po zbliżeniu się, widać twarz mężczyzny. Jest to nagrobna chusta Pana Jezusa, na której odbiło się jego oblicze w chwili zmartwychwstania. Na obrazie nie ma śladu żadnych farb, pędzla czy ołówka. Można powiedzieć, że to jest jedyny prawdziwy wizerunek Pana Jezusa, który zachował się do naszych czasów- prawdziwa perła. Ten kawałek płótna przeleżał wieki w niedostępnym klasztorze, dopiero współczesne badania potwierdziły jego autentyczność. To jest miejsce, do którego powinien pojechać każdy, kto ma jakieś wątpliwości.
Możemy zapewnić, że to miejsce niezwykłe, wielu z nas na pewno myśli o powrocie w to cudowne miejsce. Żal było odjeżdżać !
W czasie dalszej jazdy autokarem oglądnęliśmy film fabularny o Św. Ojcu Pio. Na trasie mogliśmy zaobserwować trąbę powietrzną, która na szczęście okazała się niegroźna bo nie udało się „jej” spotkać – zetknąć z podłożem ale i tak spoglądaliśmy na nią z niepokojem.
Stwierdziliśmy że w czasie tej pielgrzymki spotykają nas ciekawe zjawiska atmosferyczne, bo wcześniej podziwialiśmy piękne tęcze. Byliśmy jednego pewni, że „Ktoś” się nami z góry opiekował bo jeśli padał deszcz to wtedy kiedy wszyscy byliśmy w autokarze i zmierzaliśmy do następnego miejsca a słonko wychodziło zza chmur wtedy kiedy wysiadaliśmy z autokaru- i to było piękne.
Wieczorem około godz. 20.00 ( po dwóch godzinach jazdy) dojechaliśmy do następnego hotelu pod ciekawą nazwą : Grand Hotel Degli Angeli położonego już w San Giowanni Rotondo.
Rano po śniadaniu mieliśmy godzinkę na spakowanie walizek i zaniesienie ich do autokaru. Bo zaraz po nawiedzeniu grobu Św. Ojca Pio planowany był wyjazd w stronę Monte Casino. W tej godzinie zostało nam jeszcze trochę wolnego czasu aby oglądnąć ogród wokół hotelu. Był piękny: basen między palmami, fontanna, egzotyczna roślinność, rzeźby na wzór antyczny. Szkoda tylko, że nie zostało czasu na kąpiel.
Św. Ojca Pio znamy wszyscy, wielkiego stygmatyka czyniącego liczne cuda. Po sanktuarium oprowadzała nas polska przewodniczka, która z dużym przejęciem opowiadała o tym miejscu. Po beatyfikacji w 1999 roku i kanonizacji w 2002 roku Ojca Pio, sanktuarium stało się jednym z najliczniej odwiedzanych miejscem kultu i konieczne stało się wybudowanie nowej świątyni, mogącej pomieścić rzesze napływających pielgrzymów.
Ciało Ojca Pio jest wystawione publicznie w szklanej trumnie ale jego twarz przykryta jest silikonową maską. W tym dniu w San Giowanni Rotondo trwały przygotowania do rocznicy śmierci Św. Ojca Pio, który zmarł 23 września. Na całonocne czuwania każdego roku przyjeżdża bardzo dużo pielgrzymów z całego światu i wspólnie się modlą.
Przed południem opuściliśmy San Giowanni Rotondo i udaliśmy się kierunku Monte Cassino. Do przejechania mieliśmy około 200 km. Na trasie mogliśmy podziwiać cudne górskie widoki. Na miejscu byliśmy o 15.30. Bardzo szybko udaliśmy się na cmentarz polskich żołnierzy poległych w bitwie o Monte Cassino w okresie od 11 do19 maja 1944 roku, gdzie złożyliśmy kwiaty na grobie generała Władysława Andersa i jego żony. Nie zostało nam dużo czasu, bo o godz. 16.00 w Klasztorze Benedyktynów mieliśmy zamówioną Mszę Świętą. Klasztor położony wysoko na wzgórzu. Ze względu na strategiczne położenie stał się celem alianckich nalotów, w wyniku których w lutym 1944 roku został doszczętnie zniszczony.
Pani Wiola (nasza pilotka) zaproponowała nam dodatkowo zwiedzenie multimedialnego Muzeum Pamięci II Korpusu Polskiego otwartego w maju 2014 roku.
Upamiętnia ono polskich żołnierzy, którzy walczyli o wyzwolenie Włoch. Jest to nowoczesne muzeum, które przy użyciu nowoczesnych metod multimedialnych przedstawia historię walk głównie o Monte Cassino.
Przewodnikiem była młoda Polka, która zaintrygowała nas wszystkich metodą oprowadzania. Wyglądało to jak wydawanie wojskowych komend ale z wielkim przejęciem, jakby osobistym zaangażowaniem, opowiadała o etapach walk. Po zakończonym zwiedzaniu wpisaliśmy do Księgi Pamiątkowej nasze szczere słowa uznania. Pani Przewodnik odprowadziła nas do wyjścia i korzystając z okazji zapytaliśmy jej skąd takie u niej zainteresowania historią i jak się znalazła w tym muzeum.
Odpowiedź nas zaskoczyła: skończyła historię na UJ a jej dziadek zginął w bitwie o Monte Cassino i nigdy nie zobaczył swojego syna, ona przyjechała tutaj w hołdzie dla swojego dziadka Ta historia pozostanie nam na długo w pamięci. Prośba: jeżeli ktoś kiedyś przyjedzie na Monte Cassino, prosimy o zwiedzenie tego Muzeum, które znajduje się w dolnej części miasteczka.
Przesiąknięci wrażeniami wsiedliśmy do autokaru i udaliśmy się następnego hotelu Palace Inn w miejscowości Fiano Romano, gdzie dotarliśmy późnym wieczorem. W tym hotelu spędziliśmy trzy następne noclegi. Fiano Romano położone jest w pobliżu Rzymu – około 20 minut jazdy.
Środa- czyli audiencja generalna z udziałem Papieża Franciszka w Watykanie. Zawsze o godzinie 10.00 rozpoczyna się audiencja, ale żeby móc w niej uczestniczyć musieliśmy wyjechać z hotelu wczesnym rankiem. Było za wcześnie żeby zjeść śniadanie w hotelu, ale każdy dostał suchy prowiant.
Na audiencji było bardzo dużo ludzi ale i też mnóstwo Polaków. Papież przejechał po Placu Św. Piotra w papamobile i udzielił nam wszystkim błogosławieństwa.
Po skończonej audiencji dołączyła do nas Pani przewodnik, Polska mieszkająca w Rzymie. Na ten dzień zaplanowała nam do zwiedzenia trzy bazyliki: Św. Pawła za Murami, Św. Jana na Lateranie oraz Bazylikę Santa Maria Maggiore i żeby móc szybko przemieszczać się między bazylikami, po mieście poruszaliśmy się autokarem. To miało swoje plusy bo mogliśmy oglądać Rzym w całej swojej okazałości z okien autokaru.
Pierwsza na liście ale według nas najpiękniejsza była Bazylika Św. Pawła za Murami długa na 131 metrów, szeroka na 65 metrów, nawy boczne wzmocnione są 80 kolumnami. W nawie głównej umieszczony jest grób św. Pawła. Drzwi po prawej stronie bazyliki to tzw. Święta Brama otwierana z okazji jubileuszu Roku Świętego. Zresztą wszystkie zwiedzane przez nas bazyliki miały Święte Bramy, a że 2016 rok jest rokiem jubileuszowym tak więc wszyscy przechodziliśmy przez te drzwi.
Druga na liście to była Bazylika Św. Jana na Lateranie – katedra biskupa Rzymu. W pobliżu kościoła znajduje się budynek , w którym znajdują tzw. Święte Schody przewiezione z Jerozolimy w IV wieku. Według legendy pochodzą z pałacu Poncjusza Piłata i po nich Jezus miał być prowadzony na sąd. Po schodach wychodzi się na klęczkach. W tym samym budynku znajduje się obraz Jezusa namalowany nie ludzką ręką, podobno przez aniołów.
Trzecią na liście była Bazylika Santa Maria Maggiore zwana bazyliką Matki Bożej Śnieżnej – w tym miejscu w sierpniu 358 spadł śnieg i uznano że Matka Boża chciała by zbudowano jej tutaj świątynię. W jednej z bocznych kaplic tej bazyliki uczestniczyliśmy we mszy świętej odprawionej oczywiście przez naszych księży.
Do hotelu wróciliśmy około godziny 19.00 w samą porę na kolację. W tym hotelu mieliśmy trzy noclegi i codziennie na kolację jedliśmy makaron ale z różnymi dodatkami- nawiasem mówiąc bardzo smaczny.
Śniadanie znowu dostaliśmy „do reklamówek” bo wyjechaliśmy z hotelu już o 5 rano. Tak wcześnie bo musieliśmy być w Watykanie przed 6.00, żebyśmy mogli być wpuszczeni do Bazyliki Św. Piotra na Mszę Świętą odprawianą o godz.7.10 przed grobem Św. Jana Pawła II. Wschód słońca mogliśmy oglądać na Placu Św. Piotra ale proszę uwierzyć, ten wschód słońca nie jest do opisania. Dodamy, że przed każdymi bazylikami musieliśmy przechodzić przez standardowe kontrole bezpieczeństwa. Kontrole były dokładne, każdy musiał przechodzić przez bramki, także plecaki były prześwietlane.
Msza przy grobie Jana Pawła II była koncelebrowana chyba przez 100 księży i była bardzo dużym przeżyciem. Po Mszy Świętej dołączyła do nas ta sama Pani Przewodnik. W drugim dniu, zaraz po Bazylice Św. Piotra, do zwiedzenia mieliśmy starożytne miasto.
Bazylika jest jedną z najbardziej monumentalnych budowli na świecie, długa jest na 186 metrów i może pomieścić około 60 tys. osób. Pod bazyliką mieści się grób Świętego Piotra. Ilość bezcennych obrazów, rzeźb jest tak duża że nie sposób ich wymienić . Bazylika jest jednym wielkim arcydziełem.
Podobnie jak w poprzednim dniu po mieście przemieszczaliśmy się autokarem. Spotkanie z antycznym Rzymem zaczęliśmy od Pałacu Świętego Anioła, później fontanna di Trevi, Panteon, Koloseum, Kapitol, Forum Romanum. Przez chwilę zetknęliśmy się z historią potężnego Rzymu, który kiedyś uważany był za wieczny. Rzym zwiedzaliśmy przez dwa dni, to zdecydowanie za mało. Późnym popołudniem wróciliśmy do hotelu.
Rano po śniadaniu, spakowani opuściliśmy hotel Palace Inn i skierowaliśmy się stronę Asyżu. Do przejechania mieliśmy około 200 km. Nasza Pani Pilotka ciągle powtarzała, że na koniec pielgrzymki mamy do zwiedzenia prawdziwą perłę. Tak to okazało się prawdą.
Asyż różni się od Wenecji czy Rzymu. Jest delikatny, spokojny przy tym zbudowany z jasnego kamienia. W Bazylice Św. Franciszka, przywitał nas przemiły polski zakonnik, który oprowadził nas po Bazylice pokazując m.in. grób św. Franciszka. W kościele św. Franciszka została odprawiona ostatnia Msza Św., w czasie naszej pielgrzymki. Sama świątynia położona jest na wzgórzu, z którego rozpościera się przepiękny widok. Idąc później w górę miasteczka, pięknymi wąskim uliczkami dotarliśmy do Bazyliki św. Klary. To miasto wprowadza człowieka w stan relaksu. Mimo dużego tłumu ludzi, bez problemu można znaleźć puste uliczki z licznymi małymi sklepikami.
Ostatnim punktem naszej pielgrzymki była bazylika Santa Maria degli Angeli , która jest relikwiarzem małego kościółka Porcjunkuli, zbudowanego przez samego św. Franciszka.
Asyż opuściliśmy koło godziny 16.00 i udaliśmy się w stronę Polski. Wyjeżdżając z Asyżu jesteśmy pewni, że kiedyś tu wrócimy.
Przed nami było około 18 godzin jazdy. W czasie tej pielgrzymki przejechaliśmy około 4200 km . Do domów wróciliśmy po południu następnego dnia. Zmęczeni ale bardzo zadowoleni. Przepełnieni wspomnieniami do których bardzo często wracamy. Z łezką w oku wspominamy również atmosferę jaka panowała wśród wszystkich pielgrzymów oraz naszych Kompanów Księży, których też bardzo mile wspominamy.
Wspomnienia spisali : Małgorzata i Tadeusz Wojciechowscy. Słomiróg.